22 września o godz. 10.00 odbył się pogrzeb Edwarda Banackiego - mieszkańca naszego miasta, męża, wspaniałego taty i kolegi. Tak wielkiego pogrzebu nie było w Lubawie dawno. Nic dziwnego, Edward Banacki był wyjątkowo lubianym człowiekiem.
Zmarł nagle, w sobotę 17 września br. w godzinach popołudniowych. Pojechał do chorej krowy, której należało udzielić natychmiastowej pomocy weterynaryjnej. Po wykonaniu czynności nagle zasłabł i zmarł w wieku zaledwie 61 lat. Pracę w swoim zawodzie rozpoczął w latach 70 ubiegłego wieku w Lecznicy dla Zwierząt w Lubawie i pracował do końca.
Przez jedną kadencję był radnym rady miasta, współzałożycielem i członkiem Akcji Katolickiej w Lubawie. Kochał rodzinę, ludzi i zwierzęta.
Mszę świętą koncelebrowaną pod przewodnictwem ks. Kazimierza Banackiego - brata zmarłego, odprawiało kilkunastu kapłanów w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Jana i Michała Archanioła w Lubawie.
Homilię wygłosił ks. proboszcz Marcin Staniszewski:
- Kochany Edku zaskoczyłeś nas wszystkich i mogę powiedzieć, że to było jedyne zaskoczenie, które patrząc na Twoje życie możemy odkryć, bo wszystko inne nie było zaskoczeniem... Zaskoczyłeś nas tak po ludzku, ponieważ nikt w taki sposób i w takim wieku nie mógł się spodziewać... Jak zwykle pojechałeś do pracy. Pracy, którą tak bardzo kochałeś i w stosunku do której byłeś tak bardzo dyspozycyjny.
- Jest smutek, jest żal i w tym smutku autentycznym, tak prawdziwym, szczerym, nieudawanym, łzy same się cisną... Przyszliśmy tu poruszeni z potrzeby serca i miłości do zmarłego prawdziwie podziękować. Przy tym smutku bólu i żałobie towarzyszy nam słowo Boże.
- Co zaskakiwało nas w Twoim życiu? Nie zaskakiwałeś nas w miłości do żony, do swoich synów, których tak bardzo kochałeś i pięknie przekładałeś swoje ciche życie na ich wychowanie...
- Nie zaskakuje nas miłość do Twojej pracy, zawsze miałeś telefon włączony. Nie zaskakuje nas twoja autentyczna pobożność... Nie zaskakiwała nas Twoja życzliwość do innego człowieka. Nie znajdzie się tu osoba, żeby Edek powiedział złe słowo na drugiego człowieka... Umiałeś również traktować obcych ludzi jak własną rodzinę. Jeśli trzeba było komuś pomóc, zaraz spieszyłeś, bo uważałeś, że tak trzeba było.
- Dziękujemy, że w dobie przemian włączyłeś się w odbudowę struktur parafialnych. Byłeś filarem początków Akcji Katolickiej w Lubawie, w wolnej Ojczyźnie. Nie wspomnę o miłości do swojego kościoła parafialnego... Żyłeś tym kościołem, tym światłem...
- Kochany Edku jesteśmy przekonani ze bramy Nieba, dzięki Twojemu pięknemu życiu, stały się dla Ciebie otwarte... Niech Święty Franciszek przywita Cię w Niebie w domu naszego Ojca. Dziękujemy Ci jeszcze raz, dziękujemy. Spoczywaj w spokoju i czekaj na Nas. Amen
Dziękuje Panu Bogu, że spotkałem na swojej drodze życia i kilkanaście lat pracowałem z Edkiem. Dziękuję Bogu, że w chwilach trudnych mojego życia potrafiłeś dobrym, cichym, ciepłym słowem powiedzieć:
- Będzie dobrze Maryś. Pan Bóg wie co robi.
Dziękuje Ci Edku, że wiele razy pomagałeś mi, kiedykolwiek Cię prosiłem.
Marian Żuchowski